Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij
W numerze:
Przeglądy, poglądy
(Przegląd prasy)

No i po co nam w ogóle te muzea...?
(Rozważania na temat obecnej roli muzeów)
Anna Żakiewicz

Miśnieńska „czerwona” porcelana
(Najwcześniejsze wyroby z porcelany w Europie)
Wanda Załęska

Łańcucki „Amor” Canovy w Possagno i Rzymie
(Dzieje realizacji posągu „Książę Henryk Lubomirski jako Amor”)
Barbara Trojnar

Spotkanie z książką: Rzeźba na łańcuckim zamku
(Omówienie książki Barbary Trojnar „Rzeźba w Muzeum-Zamku w Łańcucie…”)

Wokół jednego zabytku: Król „Piast”
(Historia mezzotinty przedstawiającej Michała Korybuta Wiśniowieckiego)
Hanna Widacka

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE
Akcja drewno: Neogotyk w drewnie
(Drewniany kościół w Chociszewie na Mazowszu)
Stanisław Grzelachowski

Pałac Heinzlów w łódzkich Łagiewnikach
(Rezydencja fabrykanckiej rodziny Heinzlów)
Anna Rylukowska

Spotkanie z książką: Szlak Orlich Gniazd
(Omówienie książki Ryszarda Jakubowskiego „Szlak Orlich Gniazd”)

Bydgoska filharmonia
(Historia budowy Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy)
Agnieszka Wysocka

Spotkanie z książką: Dziedzictwo górnośląskie
(Omówienie „Leksykonu zabytków architektury Górnego Śląska”)

Cerkiew w Króliku Wołoskim
(Historia cerkwi koło Jaślisk)
Andrzej Osiński

Spotkanie z książką: Niezwykły kalendarz
(Omówienie kalendarza wydanego przez Bibliotekę Narodową na zamówienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych)

TO TEŻ SĄ ZABYTKI
Fotoarcheologia galicyjska
(Niezwykłe fotografie Stefanii Gurdowej z lat 1921-1937)
Agnieszka Gniotek

ZABYTKI I MŁODZIEŻ
Śladami Wincentego Kadłubka w Jędrzejowie
(Wycieczka młodzieży szkolnej do Jędrzejowa)
Lidia Banaszek

Spotkanie z książką: Literacki atlas Polski
(Wydawnictwo będące posumowaniem dwóch edycji projektu Centrum Edukacji Obywatelskiej)

ROZMAITOŚCI
Dar dla TPSP w Krakowie
(Niezwykły dar malarza Zdzisława Pabisiaka)
Wojciech Przybyszewski

Nieznany autoportret Szymona Czechowicza?
(Hipoteza dotycząca obrazu w kościele w Węgrowie)
Roman Postek

Spotkanie z książką: Malarz niedoceniany
(Omówienie książki o Szymonie Czechowiczu)

Zabytki na znaczkach: Siedem nowych cudów świata
(Ciekawa edycja filatelistyczna poczty Gibraltaru)
Tadeusz Kurlus

Monachijska „Jednodniówka”
(Reedycja monachijskiej „Jednodniówki” z 1897 r.)

Świdermajer
(Cykl wystaw architektury letniskowej Otwocka)
Dorota Święconek

Międzynarodowa konferencja archeologiczna w Wilanowie
Andrzej Gołembnik

Salon Deotymy
(Opis salonu prowadzonego przez Jadwigę Łuszczewską w Warszawie)
Maria Krajewska

Zagadkowe pieczary
(Ciekawe pieczary na cmentarzach Mazowsza i Lubelszczyzny)
Zdzisław Skrok

Skarbiec katedry wileńskiej
(Wystawa prezentowana na Zamkach Królewskich: na Wawelu i w Warszawie)
No i po co nam w ogóle te muzea...?
No właśnie – po co? Bo jak wynika z sondażu przeprowadzonego pod koniec maja br. na zamówienie miejskiego Centrum Komunikacji Społecznej i opublikowanego w „Gazecie Stołecznej” (4 VII 2008) warszawiacy zdecydowanie wolą nowy most od nowego muzeum. Tylko 8% ankietowanych osób uznało, że miasto potrzebuje powstającego właśnie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, 87% woli obwodnicę, 81% nowy odcinek metra, a 71% Most Północny.
Wielka szkoda, że w tej mało poważnej medialnej wrzawie wziął udział także tygodnik „Polityka”, publikując artykuł Piotra Sarzyńskiego (Mniej muzeum w muzeum, nr 20, 2008), który w wielu kwestiach jawnie mija się z prawdą bądź podaje fakty tendencyjnie okrojone lub przeinaczone. Jego autor od samego początku zdradza kompletną nieświadomość odrębności muzeów artystycznych od całej reszty placówek muzealnych. We wstępnej wyliczance w ogóle brak tego podstawowego typu muzeum, które przede wszystkim gromadzi dzieła sztuki. Nie dokumenty, nie przedmioty kultury materialnej, nie elektroniczne gadżety mające cieszyć, a jednocześnie wtłoczyć publiczności jakąś wiedzę, ale takie różne dziwne, na pozór całkowicie bezużyteczne obiekty – głównie obrazy i rzeźby – które mają zaspokajać potrzebę przeżyć estetycznych. Jeśli się oczywiście taką potrzebę w ogóle ma... I tu chyba jest ten przysłowiowy pies pogrzebany.
Muzea w Polsce odwiedzane są niezbyt chętnie... Ludzie narzekają na zbyt wysokie ceny biletów („Metro”, 8 VII 2008), a także brak udogodnień i rozrywek dla dzieci. W internetowym „e-metrze” (Nie zabieraj dziecka do muzeum, 15 VII 2008) opublikowano nawet kuriozalne pretensje, że obrazy w muzeum wiszą za wysoko, by mogły je oglądać małe dzieci!
Miejmy jednak nadzieję, że prof. Jack Lohman, który w końcu kwietnia br. został Przewodniczącym Rady Powierniczej MNW nie tylko pomoże nam w dalszej współpracy w naszym regionie, ale wprowadzając nasze problemy na szersze forum międzynarodowe sprawi, że i w Polsce zostaną one należycie docenione. Bo – jak wiadomo – najtrudniej jest być prorokiem we własnym kraju...
Miśnieńska „czerwona” porcelana
W styczniu 1708 r. alchemik króla Augusta II Johann Böttger (1682-1719) wypalił prawdopodobnie pierwsze sztuki białej porcelany. Zanim jednak podjęto w Miśni wyrób twardej, białej porcelany kaolinowej na większą skalę – a stało się to w drugim dziesięcioleciu XVIII w. – wczesną produkcję zdominowały wyroby z czerwonej kamionki, nazywanej wówczas czerwoną porcelaną, od koloru glinki, z której wypalano naczynia, drobną plastykę figuralną i galanterię. Dzisiaj kamionkę böttgerowską określa się również jako protoporcelanę, uznając ją za etap poprzedzający wdrożenie produkcji pierwszej porcelany europejskiej.
Dominująca w produkcji i handlu czerwona kamionka, nazywana często czerwoną porcelaną, była wzorowana na wyrobach chińskich i przypominała produkowane od XVI w. kamionki z Yi-hsig w prowincji Fukien. Wykonywano ją z czerwonej, perfekcyjnie wyszlamowanej glinki zabarwionej domieszką związków żelaza określanych jako „norymberski bolus”. Zwięzły, twardy i stosunkowo cienki czerep, wypalany w temperaturze około 1100-1200ºC, nie przepuszczał wody i nie wymagał szkliwienia, był więc doskonałym materiałem na naczynia. Odcień i stopień twardości kamionki zależał od temperatury wypału i składu masy (zawartości związków metali, głównie żelaza i manganu). Od około 1711 r. korzystano przede wszystkim ze złóż „czerwonych ziem” odkrytych w rejonie Zwickau. Wypał w zbyt mocnym, ostrym ogniu przebarwiał np. powierzchnię w kolorze żelazisto-czarnej szarości (Eisenporzellan). Tę właściwość wykorzystywano przy wykonywaniu dekoracji wgłębnych szlifowanych, uzyskując efekt barwności pomiędzy ciemną, mocno wypaloną powierzchnią i jaśniejszymi warstwami głębszymi. Kamionki miały najczęściej odcień ceglasto-brązowy, o różnym nasyceniu, w tonacjach od czerwonych, poprzez brązowawe, szarawe i szarawo-czarne. W zdobieniu twardych kamionek wypalanych w ostrym ogniu dominowało jednak polerowanie i szlifowanie oraz dekoracje reliefowe nakładkami. Stosowano także złocenia, wprowadzając delikatne ornamenty, podkreślające tektonikę naczyń, i uzupełniając złoceniem dekoracje reliefowe.
Polerowaną kamionkę nazywano często „porcelaną jaspisową”, przypominała bowiem półszlachetny ceglasto-brązowawy jaspis; najcenniejsze, najrzadsze egzemplarze wykonywano z kamionki marmoryzowanej – mieszanej z kolorowych glinek i przypominającej do złudzenia jaspis pstry.
Nieznany autoportret Szymona Czechowicza?
W bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz św. św. Piotra i Pawła w Węgrowie, w ołtarzu bocznym znajduje się obraz „Niepokalane Poczęcie Najświętszej Marii Panny” pędzla Szymona Czechowicza (1689-1775). Nie samo jednak malowidło jest tu najbardziej zajmujące. Elementem wyróżniającym obraz węgrowski spośród dziesiątków innych dzieł tego płodnego twórcy jest tajemniczy szczegół: niewielka postać klęczącego mężczyzny, usytuowana w lewym dolnym rogu płótna. Pogrążoną w mroku figurkę zakrywają zwykle bukiety kwiatów stawiane na mensie ołtarzowej oraz ornamenty rokokowej ramy i niewielu z odwiedzających kościół zwraca na nią uwagę. Podobne postacie występują w wielu obrazach, od średniowiecza począwszy. Przedstawione na nich osoby – to zwykle ukazani w pozach modlitewnych mecenasi pobożnych fundacji. Tradycja włączania wizerunków żywych ludzi w kompozycje malowideł religijnych zanika wraz z końcem XVII stulecia, aby stać się rzadkością w sztuce drugiej połowy XVIII w., okresu dalekiego od mistyki nawet w dziełach o tematyce sakralnej.
Intrygującą zagadką jest tożsamość kryjącej się w półmroku osoby. Kim mógł być ów mężczyzna, klęczący z nabożnie złożonymi dłońmi, ubrany w skromny, ciemny strój, spowity w obszerny płaszcz? Jego wzniesioną ku niebu twarz okalają spadające na kark siwe włosy. Brak zarostu wskazuje, że nie był on szlachcicem. Sarmata z tej epoki nosiłby wąsy przy podgolonej czuprynie, natomiast modny dworak – ufryzowaną perukę. Mógłby to być zatem duchowny lub człowiek spoza stanu szlacheckiego. Na przykład… artysta. Strój mężczyzny nie przypomina jednak ówczesnych szat księżych, a biała chustka na szyi kojarzy się bardziej z halsztukiem niż koloratką.
I tu dochodzimy do sedna sprawy – powstaje pytanie, czy w obrazie węgrowskim nie mamy do czynienia z autoportretem Szymona Czechowicza? Wygląd malarza znany jest z kilku wizerunków: twarz bez zarostu, dość długie siwe włosy, chustka zawiązana na szyi. Można zaryzykować twierdzenie, że ukrycie przez artystę autoportretu w kompozycji obrazu o tematyce maryjnej stanowi dyskretnie wyrażoną formę prywatnej, wielokrotnie podkreślanej przez biografów Czechowicza pobożności, a zarazem jest jego „sygnaturą” Niestety, nawarstwione zabrudzenia pokrywające szkicowo malowaną twarz nie pozwalają na jednoznaczną identyfikację sportretowanego mężczyzny.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: [email protected]